Elizabeth
Obudziłam sie w nieznanym mi pokoju.
Dookoła było niebiesko, ściany wyłożone czymś miękkim, normalnie jak w
izolatce w psychiatryku. Nie było ani drzwi ani okien, a jedynym
meblem, poza materacem, na którym spałam, był stolik na samym środku
pokoju, oczywiście równie biały co ściany i okrągły. Gdy spojrzałam na
siebie, byłam ubrana w białą bluzke, białe spodenki do kolan i białe
tenisówki. Normalnie Eli w świecie bieli. O, nawet mi się zrymowało.
Przestraszyłam się, kiedy wreszcie dotarło do mnie, że jestem sama. Na
początku zaczeła się panika, przez dobre pół godziny biegałam w kółko
po pokoju i waliłam pięściami w sciany, wydzierając się okropnie. Ale w
końcu postanowiłam pomyślec logiczno-racjonalnie, bo gardło zaczynało
już boleć. "Słuchaj Beth" pomyślałam "siedż cicho i udawaj trupa, to
przyjdą i cię wywalą". Ten pomysł wydał mi sie tak idealny, że od razu
padłam na miękką podłogę i udawałam trupa.
Anabelle
Obudziłam
się na cholernie niewygodnym, niemodnym i do tego BIAŁYM materacu.
Pokój był cały BIAŁY, a ja niecierpie BIAŁEGO! Optócz materaca, na
środku pokoju stał stary, brzydki stolik w stylu gotyckim. Brak okien i
drzwi mnie troche zaniepokoił, ale to wcale nie było najgorsze,
najgorszy to był mój strój. Byłam ubrana w za dużą o kilka rozmiarów
koszulkę, spodenki jak dla chłopaka i zaszłosezonowe tenisówki. Jeszcze
moje piękne blond loki upięte w koński kuc! A ubranie, nie zgadniecie,
było BIAŁE! Wstałam i tupnęłam nogą, krzyżując ręce na piersi.
-
Co to ma być?! Tato! Ja nie będę tak znieważana!- zaczęłam krzyczeć,
patrząc na sufit. Szukałam wzrokiem jakiejś kamery, którą obserwował by
mnie tato. "Ja sie tak nie bawi!" pomyślałam i usiadłam po turecku na
podłodze, czekając aż tatko po mnie przyjdzie.
Elizabeth
Po
dwóch godzinach udawania trupa poczułam, że ktoś delikatnie kopie mnie
w żebra. "Koda!" pomyślałam i od razu otworzyłam oczy. Niestety,
nademną zamiast Kody stał jakiś facet w czerwonym kostiumie i masce
małpy. Gdy bym była w normalnej sytuacji wyśmiała bym go za ten strój.
-
Wstawaj.- zakomenderował, a ja zrobiłam grzecznie to co kazał. W
ścianie nagle pojawiła się wielka dziura, a my przez nią przeszliśmy.
Znalazłam się wraz z małpą w białym korytarzu. Skręciliśmy w prawo i
pokierowaliśmy się do czerwonych drzwi na końcu korytarza. Gdy
przeszłam przez próg, znalazłam sie w czarnym pomieszczeniu. Na środku
stały dwa krzesła, a na przeciwległej do mnie ścianie, na całej jej
rozpiętości wisiał wielki, plazmowy telewizor. Po obu jego stronach
przy ścianach było mnóstwo komputerów, a przy nich informatyków. Facet
kazał mi usiąść na jednym z krzeseł, a na drugim siedziała...
Anabelle
Po
tym jak facet przebrany za kapucynke przyszedł do mnie i kazał przyjść
do jakiegoś obrzydliwie-niemodnego centrum dowodzenia, siedziałam sobie
na brzydkim i niegustownym krześle, przodem do ekranu jakiegoś kina. Po
pół godziny czerwone drzwi znów się otworzyły, ale nie miałam odwagi
się odwrócić. Krzesło obok mnie ktoś zajął. Postanowiłam na tego kogoś
spojrzeć i aż zamarłam! Obok siedziała dziewczyna identyczna jak ja,
tylko zamiast blond loków miała je kruczoczarne. Patrzyła na mnie tak
dobrze mi znanymi, zielonymi oczami, a ja nie mogłam się powstrzymać od
zatkania swych ust. Dziewczyna zrobiła dokładnie to samo.
- Miło,
że panie do nas dołączyły. Nazywam się Victor Patrovsky i jestem
przyjacielem waszej matki. Jesteście, moje panny, w małym
niebezpieczeństwie.- odezwał się facet, który jak by wyrósł przed nami
spod ziemi. Był grupy i łysy, a jego broda była ruda jak u jakiegoś
gnoma. Ubrany cały na zielono gnoma przypominał.
- Gdzie jest Koda i tata?!- odezwała się dziewczyna obok, miała taki sam głos jak ja.
- No właśnie, gdzie mój tato?!- nie pozostawałam dłużna. Dziewczyna spojrzała na mnie przelotnie, znów patrząc na Victora.
- Elizabeth, spokojnie. Anabelle, ty też się uspokój. Oni są bezpieczni, w pewnym sensie.- odpowiedział facet.
Elizabeth
-
Co to znaczy w pewnym sensie?!- byłam wściekła, a ta dziewczyna,
Anabelle, która była tak śmiertelnie podobna do mnie tylko tą
wściekłość pogłębiała. Bałam się o mojego małego braciszka, o tate.
- Dziewczęta, byłyście tu piętnaście lat...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz