piątek, 26 kwietnia 2013

Arcygenialny plan

Elizabeth
Po wczorajszej rozmowie z Ani stwierdziłam, że musimy coś zdziałać.
Obudziłam się dość rano ze względu jak długo siedziałam u siostry. Na stoliku już leżało śniadanie, taki sam posiłek jak wczoraj. A wczoraj jeszcze dali nas na kolacje taką obrzydliwą breje, że razem z Anabelle postanowiłyśmy ją ochrzcić mianem "Miss obrzydliwości". Na podłodze leżało jednak coś nowego. Podeszłam, żeby się temu przyjrzeć i zauważyłam, że to nowy ciuch. Żółta sukienka w białe grochy do kostek i sandałki nie wróżyły niczego dobrego, moim zdaniem. Nawet włosy mi upieli! Miałam coś w rodzaju warkocza tak upiętego dookoła głowy, że wyglądał jak diadem. Były dwa warkocze, no bo moje włosy są sporawej długości, jakby nie patrzeć.
Po zjedzeniu bułeczek i przebraniu się (oczywiście też w nową bieliznę) zapukałam do małych drzwiczek i od razu je otworzyłam. Anabelle była ubrana i uczesana tak samo, tylko jej kolor włosów pasował do fryzury oraz sukienki. Uściskała mnie na powitanie, ale od razu się jakoś dziwnie skrzywiła i zaczeła śmiać.
- Ani?! Dobrze się czujesz?- przestraszyła mnie, zakładałam już najgorsze.
- Szkoda... że się... nie ..... widzisz.....!- wydukała, z trudem i dość nieudolnie próbując powstrzymać śmiech. Wziełam się pod boki i popatrzyłam na nią karcącym wzrokiem.
- Nie podoba ci sie moja nowa fryzura?
- Fryzura podoba, ale szminka jest bardziej twarzowa.- powiedziała i znów wybuchnęła śmiechem. Nie wiedziałam o co jej chodzi, więc podeszłam do stolika i wzięłam jeden z czystych tależy, żeby sie przejrzeć. Dookoła ust miałam nutelle, umorusałam się jak małe dziecko! Chwyciłam jedną z serwetek, zaczęłam próbować pozbyć się niechcianego makijażu. Gdy wreszcie mi sie udało, do pokoju weszli faceci-małpy i biorąc nas pod boki, zanieśli do sali głównej. Siłą każąc siadać na krzesłach.

Anabelle
Poranek z moją siostrą-brudaską był przemiły, a w sukience czułam się bajecznie. No, ale wreszcie głupie rzeczywistość, w której się znalazłyśmy, wróciła. Siedząc tak na tym czarnym krześle i trzymając Bethy za rękę doszłam do wniosku, że nikt nie będzie tak traktował mnie i mojej siostry, co to to nie! Gnom Victor wreszcie przybył, ubrany identycznie co poprzedniego dnia, tylko naburmuszony jak ropucha.
- No moje panny, dziś chciał bym żebyście troche poćwiczyły.- przemówił tym swoim basem, a ziemia się zatrzęsła. Dalej resztkami sił próbowałam powstrzymać śmiech, gdy Beth nad czymś rozmyślała.
- Niby co będziemy ćwiczyć?! Wycie do księżyca, czy może obrone przed metalowym krzyżem?!- w końcu nie wytrzymałam i zaśmiałam mu się w twarz. Poczerwieniała jeszcze bardziej niż gdy znieważyłyśmy jego "matke". Eli na znak, że w pełni mnie popiera kiwnęła delikatnie głową, dalej coś planując.
- Nie, słoneczko. Małżeńskie zachowania, takie jakie wasi mężowie będą chcieli w was widzieć.- odpowiedział ze złośliwym uśmieszkiem, a ja miałam ochote zdzielić go z liścia w twarz.
- Czyli na przykład?- dociekałam, spodziewając się usłyszeć o etykiecie, manierach i chodzeniu z książkami na głowie, jak to w dawnych czasach robiono.
- No na przykład różnych erotycznych póz, masażu ciałem i jak być grzeczną żoną w łóżku.- wyszczerzył się tak okropnie, że aż sie we mnie zagotowało. Ale ktoś z wyśmianiem go mnie wyprzedził.
- Sam se ich zadowalaj w łóżku, zboczony grubasie! Ja nie wyjde za żadnego nie-normalnego-psychola, a moja siostra ma psycholofobie, więc przykro mi. Znajdż se jakieś inne kretynki.- Beth była zła, to widać było w jej zwykle spokojnych oczach, które teraz były niepokojąco zimne i ... "zzzzzłłłłłeeee". Zaśmiałam się wytrze, podtrzymując wypowiedż mojej nowej, najlepszej przyjaciółki.Postanowiłam oczywiście dodać swoje trzy grosze.
- Wsadż se w dupe ten cały ślub, ja nie zamierzam zostawać niczyją żoną, a Bethy ma uczulenie na mężów!- w myślach przybiłam z nią piątke. Zerknęłam czy się zgadza, a jej uśmiech mówił sam za siebie. Grubas walnął pięścią w stół za sobą, na co aż podskoczyłam.

Elizabeth
Po tej ostrej wymianie zdań, czekała na mnie i Ani kara.
Po tym jak gnom kazał nas odprowadzić do "pokoi", zamkneli nam małe drzwiczki. Tak się tym zdenerwowałam, że jak tylko małpo-ludzie wyszli, zaczęłam moimi sandałkami kopać w nie z całych sił. Nikt nie będzie mnie znieważał! Kopałam tak dobre dwie godziny, gdy wreszcie się otworzyły. Od razu, bez zastanowienia wczołgałam się do pokoju siostry, a ona rzuciła mi się w ramiona.
- Uciekamy.- wyszeptałam, a ona się zgodziła, kiwnięciem głowy. Ani wstała razem ze mną i chwyciłyśmy stolik.
- Raz, dwa... TRZY!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz