wtorek, 23 kwietnia 2013

Moja siostra

Elizabeth
Rozdziawiłam usta, chcąc coś powiedzieć, ale nie mogłam. W głębi serca czułam, że jego słowa są rawdą, ale jakoś nie mogłam tej prawdy przełknąć. Wychodziło by na to, że mój tato jest staruszkiem, a brat ma... 28 lat! Siedziałam tak nieruchomo przed gnomowatym człekiem z oczami wbitymi w podłogę. Po policzkach zaczęły spływać mi łzy i choć krztusiłam sie tym wszystkim, nie mogłam nabrać kolejnego oddechu. Bałam się, że to jednak nie sen, że zaraz się nie obudze. Dziewczyna obok o czymś z tym facetem dyskutowała, ale ich nie słuchałam, ja byłam daleko z tąd.

Anabelle
Normalnie na chwile mnie zatkało. Na szczęście od razu zdołałam się ocknąć.
- Ty jesteś jakimś nienormalnym psycholem! Wypuść mnie ale już, to wszystko jest chore!- krzyknęłam na łysego grubasa z nadzieją, że mnie posłucha, ale nadzieja matką głupich.
- Ani, proszę cię, uspokój się. Ty i twoja siostra nie jesteście do końca normalne.- mówił tak spokojnie. Myślałam iż tam wybuchne, jeszcze dowiedziałam się o mojej siostrze bliżniaczce, która teraz jakby nigdy nic siedzi sobie obok mnie. Zerknęłam na nią by zobaczyć jej reakcje, na widok łez ja też zaczęłam płakać.
- Jak to nie do końca normalne?- spytałam już ciszej. Chciałam jakoś wesprzeć na duchu tą Elizabeth, więc położyłam jej rękę na ramieniu. Spojrzała na mnie raz, a potem znów pogrążyła się w sobie.
- Nie jesteście ludżmi.- powiedział, jakbyśmy mówili o pogodzie. Ten smutek, który od siostry mi  się udzielił od razu prysł i zastąpiła go fala gniewu.
- I co jeszcze? Powiesz mi, że "Zmierzch" to naprawde film oparty na faktach, w lasach hasają sobie dwumetrowe wilki, a w kwiatkach mieszkają elfy?!- spytałam ironicznie.
- Anabelle, wampiry i wilkołaki istnieją...- powiedział cicho, a ja zaśmiałam mu sie w twarz.
- A ja i Eli jesteśmy księżniczkami wampirzego rodu i musimy poślubić wilkołaczych księciów, by wreszcie w naszym królestwie zapanował pokój i harmonia?!- dziwne, że jeszcze nie zaczęłam przeklinać.

Elizabeth
Wróciłam do rzeczywistości po geście Ani, który sporo podniósł mnie na duchu. Słuchając jednak ich wymiany zdań zaczęłam się o nas obie matwić. Wszystko wskazywało na to, że jest nie żle porąbany. Jeszcze ta gadka o wampirach i wilkołakach, no gościu zbyt kreatywny nie jest.
- Nie mamy pięciu lat, takie bajki to se wciskaj dziecią z przedszkola.- odezwałam się, zanim zdołał odpowiedzieć na ostatnie pytanie siostry. SPojrzałam na nią w tym samym momencie co ona na mnie i się uśmiechnęliśmy. Victor się nie żle zdenerwował.
- Nie, słodziutkie. Jesteście córkami królowej, Wielkiej Matki Dalayli. Jesteście mieszańcami ludzi i Sniklesy. I do waszej wiadomości, na prawde musicie wziąść ślub z księciami wampirzym i wilkołaczym, moje panny.- wręcz wykrzyknął. Tym razem to ja zachowałam zimną krew.
- Weś ty się lecz! Może i jesteśmy Sniklesy'ami oraz przypuśćmy, że wampiry i wilkołaki istnieją. Nie wyjdziemy za mąż za kolesi, których nawet nie widziałyśmy na oczy, ja pierdole!- wydarłam się, łapiąc Ani za rękę. Ona wstała razem ze mną i obie rzucałyśmy pioruny z oczu w strone tego popierdoleńca. Wściekł się tak, że aż poczerwieniał.
- Dość zniewarzania mojej rasy, rasy wampirów i Wielkiej Matki Dalajli! Do pokoi!- powiedział, a ludzie-małpy złapali każdą z nas z osobna i zatargali do pokoi.
Dopiero gdy znalazłam się w moim, zauważułam metrowe drzwi, a na nich literkę A. Na stoliku leżały gorące bułeczki, Nutella i sok pomarańczowy. I wtedy poczułam ogromny głód. Przez te emocje zapomniałam, że nic od rana nie jadłam.

Anabelle
Byłam wściekła, ale na szczęście po napełnienia brzucha bułeczkami z nutellą złość mi roche przeszła. Teraz pochylałam się nad drzwiami z literką E. Byłam ciekawa co za nimi jest, ale bałam się też iż może to sie okazać pułapką. Nie dość tego już tęskniłam za siostrą, kiedy trzymałyśmy się za ręcę połączyła nas niewidzialna więś. Już chciałam chwycić za klamkę, bo ciekawość wzieła góre, gdy drzwi same się otworzyły, a z nich na czworaka wyszła Eli.
- O, cześć!- przywitała się, siadając na podłodze po turecku i opierając plecy na drzwiach. Usiadłam w identycznej pozycji na przeciwko niej, odwzajemniając uśmiech.
- Cześć. Słuchaj, nie przedstawiłam się, jestem Anabelle. Podobno jesteśmy...
- Siostrami? Ja jestem Elizabeth, ale mów poprostu Beth. Powiedz, jaka jest mama?- spytała, a ja sie popatrzyłam na nią jak na wariatke, unosząc jedna brew.
- Mieszkam tylko z tatą, myślałam iż to ty jesteś z mamą.
- Nie, mieszkam z tatą i młodszym bratem... To znaczy mieszkałam. Jak myślisz, co to może znaczyć?
- To na pewno nie znaczy nic dobrego, siostrzyczko...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz