poniedziałek, 13 maja 2013

~Uwaga!~

Jest coś bardzo ważnego, co muszę wszystkim moim czytelnikom (jeśli w ogóle takie osoby posiadam) powiedzieć!
Otóż zmieniam e-mail i tak samo konto. Leszcze nie wiem jak to będzie, konto Lady A. zostanie raczej wpisane na straty. Tak czy siak, planuje zacząć jedną, nową opowieść i zacząć wszystko od początku.
Jeszcze napiszę dokładniej o co chodzi.
Pozdrawiam,
Lady A.

wtorek, 7 maja 2013

Kłamstwo i Prawda

Elizabeth
- Ani, nie utopiłaś się?- szepnęłam już owinięta ręcznikiem  i turbanie z ręcznika na głowie. Po chwili Anabelle wyszła spod prysznica. Podałam jej ręczniki i uśmiechnęłam się, ale ona nadal była wściekła. Ja natomiast wszystko w tej wannie sobie przemyślałam, uspokoiłam się. Szkoda, że Ani nie.
- Jestem Kate, w ostateczności Katie.- poprawiła mnie. Nie spodobało mi się to, nie lubiłam kłamać, nawet w szkole, choć zdażały się wyjątki, ale rzadko.
- Ale ja wybieram nazwisko.- dalej rozmawiałyśmy szeptem. Postanowiłam, że nie moge dłużej stać w samym ręczniku, więc szybko założyłam bielizne i koszule, którą wręczył uprzejmie nam Ivo. Sięgała mi  do połowy ud, troche jak miniówka. Zdecydowanie wolałam spodnie. Kate też sięgała do połowy ud, ale jej to chyba odpowiadało. Zdjęłam gumke z włosów, która jeszce jakimś cudem tam była i odłożyłam na pralce, żeby wyschła. Wolałam jak włosy suchną mi same. Tymczasem Katie szukała po szafkach, jak przypuszczam, suszarki. Po dziesięciu minutach, zrezygnowana, podeszła do mnie. Przyznam też, że aż tak wielkiej łazienki to ja jeszcze nie widziałam.
- Idziemy?- miałam nadzieje, że chociaż troche złość jej przeszła. Przeliczyłam się.
- Dobra.-  wyszła pierwsza, ja tuż za nią. Zeszłyśmy do salonu, gdzie nasi "wybawcy" oglądali mecz. Szczerze mówiąc, wole od biłki nożnej koszykówkę, ale jakże mogłam się skarżyć. Stanęłam na ostatnim schodku i przyjżałam się lepiej salonowi. Duze pomieszczenie użądzone nowocześnie. Na samym środku duża kanapa, dwa fotele, a pomiędzy nimi stolik. Z prawej pod ścianą piłkarzyki. Na przeciwległej do kanapy ścianie duża plazma, na której właśnie było widać mecz. Obok piłkarzyków były białe drzwi, zapewne do pokoju, w którym się wcześniej znajdowaliśmy. Z prawej jeszcze trzy drzwi. Z prawej strony plazmy drzwi frontowe. Nie miałam serca spytać, czemu nie ma tam okien, jeszcze dostane jakąś makabryczna odpowiedż. Ani zakaszlała, niby przypadkiem. Chłopcy jednocześnie odwrócili głowy. Na twarzy Natana pojawiło się zaskoczenie, a Ivo gwizdnął radośnie zadowolony ze swojego dzieła. Kolejna fala irytacji spłynęła na Anabelle, czułam to.

Anabelle
- Czego się tak głupio szczerzysz?!- Ten szczeniak doprowadzał mnie do szału. Czego on sie tak głupio cieszy? Ze pierwszy raz widział tak seksowne dwie kobiety u siebie w domu?! W sumie to całkiem możliwe, choć wyglądowo wygląda na starszego od nas, ale trudno.
- A czego mam się tak nie szczerzyć? Miło mi widzieć tak śliczne księżniczki w moich koszulach.- gdy to usłyszałam, pierwszą myślą była ta, że zaraz to ściągne, ale wtedy by się bardziej cieszył, widząc mnie w bieliżnie. Złapałam Eli za rekę i okrążając kanape, usiadłam na skórzanym fotelu po prawej, a Bethy na podparciu fotela. Nie dziwiłam sie, że aż tak mu się Eli podoba, z resztą w tej "pozycji" wyglądała naprawde nie żle. Jezu, znowu. Coraz częściej przyłapuje siebie na podziwianiu kształtów innych kobiet, ze mną jest jednak coś nie tak.
- Głodne?- Natan wreszcie się odezwał. Wyglądał mi na geja, tak do waszej wiadomości.
- Śmiertelnie.- tym razem odezwała się "Naomi", posyłając mu śliczny uśmiech. Stać mnie było tylko na przewrucenie oczami. Miała racje. "Widzisz, wystarczy sie grzecznie usmiechnąć" zadowolona z siebie na pewno była. "Zapamiętam na przyszłość, dzięki Naomi", "Spoko Kate". Już powoli zaczeła mnie irytować ta nasza nowa zdolność, ale się przyda.
- Oki.- Natan wstał i poszedł do kuchni, do której wejście było tuż po lewej od schodów, nawet nie zauważyłam. Ivo natomiast cały czas z uśmiechem obserwował mecz. Rozpoznałam Barcelone, ale jej przeciwnicy byli nie do rozszyfrowania. Taka szkoda. I znowu przyłapałam go, że się gapił na Eli. A to nie koniec, uwierzycie, że nie patrzył się ani na biust, ani na zgrabne nogi? On się patrzył na jej śliczną twarzyczke. "Widziałaś?' 'Tak, Barca strzeliła trzeciego gola"  "Nie, jak Ivo się na ciebie patrzył." "Wpadasz w paranoje" "Ja ci tylko mówie co widziałam" "Ani, no nic dziwnego, jestem prawie naga, tak samo jak ty" "Nie podoba mi się ten typek" "Zazdrosna?" "A żebyś wiedziała" no i się fochnęłam.
- A wy jesteście jednymi z nas?- Ivo odezwał sie dość... miło, ale to nie uśpiło mojej czujnosci.
- Z nas?- Beth miała zamiar z nim gadać, prosze bardzo, ja go nie lubie i już!
- No wiecie, wampiry, wilkołaki czy Córki Matki...- o boże, on jest jednym z nich! O nie!
- No coś słyszałysmy. A powiesz, co to Córki Matki?- cóż za ostrożność.
- No wiesz, Nimfy. Pachniecie tak jak one.- i znów się złośliwie wyszczerzył.
- Czyli śmiesz twierdzić, że cuchniemy?!- wtrąciłam się, posyłając mu krwiożerczy wzrok. Chciała bym już położyć się, zasnąć i dowiedzieć się, że to wszystko głupi sen. Móc zamartwiać się zdradą chłopaka, a nie wampirami w mieszkaniu, no błagam!
- Tak, kwiatkami. Ty jak róża, Naomi jak fiołki.- popatrzył chwile na Naomi, a ja zauważyłam, że ma siostrzyczka się rumieni.
- A ty jesteś wampirem, no nie?- widocznie chciala zmienić temat.
- Nom, nie. Ja i Natan jesteśmy wilkołakami, tymi bardziej złymi.- pokazał jej język i wrócił do oglądania już końcówki meczu.
- Od kiedy wilkołaki to te złe? Nie oglądałeś ,,Zmierzchu"?!- nie ma to jak troche kpiny, a jego mina na temat tego tandetnego filmu, który zniszczył doszczętnie reputacje obu cudownych, krwiożerczych  potworów. Zaśmiał się tak samo złośliwie jak się uśmiechał, a ja stwierdziłam, że muszę napaść na bank.

Elizabeth
On jest taki słodki! Od dłuższego czasu miałam takie mysli. Uroczy, przystojny i akurat w moim idiotycznym guście! Tylko mały problem. Jestem ścigana przez gnoma, nie mam nikogo oprócz siostry i dowiedziałam się, że nie jestem człowiekiem! No poprostu zajebiście.
- Wilkołaki to te złe, wiesz mi.- miał takie śnieżnobiałe zęby. Nie mogę sobie wyobrazić ich całych ociekających krwią. Ble!
- Ta, a wampiry to te milutkie i kochane... A Nimfy mają jakieś super moce, czy poprostu jesteśmy piękne i pachniemy kwiatowo?- nierozumiałam niechęci Ani do Ivo, aż taki zły przecież nie jest.
- Wiesz, nie mam zielonego pojęcia. Podobno jak się was rozzłości to jesteście śmiertelnie niebezpieczne, a to trudne, bo przecież Nimfy - duchy drzew i cnoty - są ostoją spokoju. WIem jednak, że wasza królowa i chyba najstarsza z was jest królową nas wszystkich. Ona sporządziła pewnego rodzaju kodeks, to ona jest szefem Centrum i to ona jest najpiękniejszą kobietą na ziemi... podobno.- myslę, że wkurzało go to iż Nimfa jest królową świata, a nie wilkołak, albo może nawet on.
- A wiesz coś o jej có... Au!- Ani tak mocno przygrzmociła mi w udo, że aż mi się zaczerwieniło! "Ty mendo!" "Nie paplaj tyle, inteligencie."
- Wybaczcie, że wam przerywam, ale co z ta kolacją?- Anabelle posłała mi fałszywy przepraszający uśmiech i wstała, niby rozprostowując koszule na półudzie. Wtedy wyszedł z kuchni Natan z talerzem pełnym pysznościowych naleśników. Mój nowy Bóg!
- Jecie naleśniki, no nie?- uśmiechnął się szarmancko i postawił  talerz na stoliku. Wzięłam od razu jednego z naleśników i zaczęłam jeść, kulturalnie i z klasą. To samo zrobiła Ani, składając naleśnika w trójkącik.
Po godzinie zajadania się naleśnikami, stwierdziłam, że czas spać.
- A tak w ogóle, gdzie śpimy?- byłam tego dość ciekawa.
- No jak to gdzie?! Ze mną!- Ivo był taki uśmiechnięty, że ach.
- Raczej w tym białym pokoju, jeśli wam odpowiada.- Natan kolejny raz zganił wzrokiem swego kompana, oczywiście drugi wilkołak sie tym nie przejął.
- To prowadż, królewiczu.- Bels zjadła ostatni kawałek i razem ruszyłyśmy do naszej nowej sypialni.

środa, 1 maja 2013

Zdobycze

Anabelle
Obudziłam się w jakimś ciemnym pomieszczeniu. Pachniało wilgocią i stęchlizną, jakbym była pod ziemią. Tył głowy pulsował mi niemiłosiernie, ale dopiero po chwili poczułam straszny ból w czaszce. Próbowałam sobie przypomnieć co się stało, ale nie mogłam. Kiedy moje oczy wreszcie przyzwyczaiły się do mroku zobaczyłam, że jestem związana jakąś czerwoną, grubą liną. Siedziałam na podłodze, było mi zimno w zad. Zaczełam się kręcić i zauważyłam, że jestem przywiązana plecami do kogoś innego. Elizabeth! Chciałam krzyknąć, ale usta miałam zawiązane jakąś chustką. Rece i nogi skrępowane, normalnie pięknie. Dzięki światłu widziałam, że pasek od sandałków jest pęknięty. No świetnie, jedyne buty szlag wziął! Zaraz zaraz... światło! Pojedyńczy promyk światła przedzierał się przez szparkę pod drzwiami jakieś trzy metry nade mną. Czyli byłam w piwnicy, razem z nieprzytomną siostrą. Nagle zaczęły mi do głowy przychodzić okropne myśli. A jak porwał nas jakiś psychopata?! Albo gwałciciel! Albo psychopata gwałciciel!! Na kilka minut spanikowałam. Zaczęłam płakać, trzęsły mi się ręce. Co jeśli Eli już się nie obudzi? Ta myśl już całkiem mnie zdołowała. Przestałam płakać, zamknęłam się w sobie i słuchałam. Doszło wtedy do mnie, że słychać jakieś głosy. Przez ból głowy nie zwracałam na nie uwagi.
- No i co teraz z nimi zrobimy? Nie mogłeś je tam zostawić?- jeden głos był troche zirytowany, troche smutny. Był na pewno męski, dałabym sobie głowe uciąć.
- Jak to co?! Są ładne, szczególnie jedna z nich, cieszą oczy.  Będę je karmił, wyprowadzał.- drugi głos, również męski, był bardzo rozbawiony. Aż się zdenerwowałam.
- A gdzie je tak właściwie znalazłeś?- spytał pierwszy głos, totalnie zrezygnowany.
- Miałem właśnie iść, by znów podręczyć naszego kochanego niańkę, aż tu ja wchodze na zaplecze, jakaś dziwka mnie potrąca, wchodze do środka, potem do poczekalni, a tam te dwa aniołki leżą z rozbitymi głowami. Pomyślałem, że mogą być niebezpieczne, więc schowałem je do piwnicy. Normalnie to by sobie poleżały nawet u mnie w łóżku.- po wypowiedzi swojej, jakże inteligentnej, zasmiał się. Musze przyznać, że głos miał strasznie pociągający.
- Dobra, chodż, zabierzemy je stamtąd, trzeba je opatrzeć.- i ktoś otworzył drzwi. Udałam nadal nieprzytomną. jeden z nich wziął mnie na ręce, drugi wziął Eli. Byli, jak na porywaczy, bardzo delikatni. Wynieśli nas na górę, a potem do jakiegoś innego pokoju. Położyli nas na łóżku i zamkneli drzwi. Jeden rozwiązał mi usta, drugi mojej siostrze. Ostatecznie rozdzielili nas, ale nawet nie próbowali rozwiązać mi nóg i rąk.
- No i co teraz, bohaterze?- drugi głos był nadal rozbawiony. Wtedy usłyszałam jęk Beth.

Elizabeth
Otworzyłam oczy. Leżałam na miękkim łóżku, twarzą do ściany. Pokoik był mały, białe ściany raziły w oczy. Jęknęłam cicho, chcąc dotknąć ręką tyłu głowy, który bolał masakrycznie. Ale nie mogłam! Spojrzałam na swoje ręce i nogi, były zawiązane. Od razu pomyślałam, że ten gnom nas znalazł.
- Anabelle? Anabelle?!- powiedziałam. Mój głos był ochrypły, było mi sucho w gardło. Spróbowałam wstać, nie mogłam. Spróbowałam usiąść, udało się. Wrecz oniemiałam, widząc przed sobą dwóch meżczyzn. Jeden stał ze skrzyżowanymi na piersi rękami. Niebieski T-shirt opinał jego imponującą muskulature. Miał też na sobie zwykłe ginsy i buty. Drugi opierał sie o drzwi, też białe. Miał na twarzy złośliwy uśmieszek, rozpiętą koszule tak, że widziałam jego umięśnienie, czarne ginsy i buty. Patrzyłam się na nich przrażona. Coś poruszyło sie obok mnie, spojrzałam w prawo. Anabelle również była związana, ale jej  twarz wyrażała taką wielką złość, zupełnie przeciwną do mojego przerażenia. Patrzyłam na nią wielkimi oczami, a ona natomiast wpatrywała się wściekle w dwóch facetów przed nami.
- Żądam, byście natychmiast nas rozwiązali! Ja się, do jasnej cholery, na takie traktowanie nie zgadzam!- Anabelle krzyknęła pewna siebie, choć myśle, że tym razem żądziły nią emocje, albo o czymś nie wiem. Ten w koszuli prychnął.
- A jeśli księżniczki nie rozwiążemy, to co?- był również pewny siebie, miał coś w sobie z dupka, ja to czułam. Ten drugi facet popatrzył na niego wilkiem.
- Przepraszam za kolegę, jak widać nieokrzesany.- podszedł do Ani i rozwiązał jej ręce. Już się schylał by jej rozwiązać nogi, ale wręcz na niego warknęła. Zdziwiony cofnął się do wcześniejszego miejsca. Sama sobie rozwiązała nogi, a potem mnie ręce i moje nogi. Patrzyłam zszokowana to na niego, to na tego dupkowatego, to na siostre, cały czas wkurzoną.
- Gdzie jesteśmy, kim WY jesteście?!- spytała, cały czas patrząc na tego co ją rozwiązał.
- Wiesz, to wy jesteście na naszej łasce. To wy powinnyście się przedstawić pierwsze.- dupkowaty nadal się uśmiechał, bardzo, bardzo złośliwie. Spojrzałam mu w oczy, chyba płakałam, bo miałam mokre policzki. On też popatrzył mi się w oczy i przestał się uśmiechać. Bałam się, ręce i ogólnie wszystko mi drżało.
- Czego się tak lompisz?!- Ani skarciła szybko jego zachowanie. Przestał się na mnie patrzeć i znów uśmiechnął się złośliwie, patrząc na nią. Miał, szczerze powiem, dziwne oczy.
- A co cię to obchodzi?- kpił, to nie dobrze. Chyba zdenerwował też swojego znajomego.
- Możesz się grzecznie zamknąć?! Przepraszam. Ja nazywam się Natan Harey, a to Ivo Laqye.- przedstawił się Natan, dziwne imię.

Anabelle
- Ja jestem Kate, a to Naomi.- odpowiedziałam. Nie ufałam tym dwom typom, mogli być niebezpieczni, a ja musiałam zadbać o moją Bethy i siebie. Popatrzyłam na siostre, ona posłała mi pytające spojrzenie. "Wiem co rabię, słońce." pomyślałam, a Eli rozdziawiła usta. "Ty mi przesłałaś swoją myśl?" usłyszałam głos dziewczyny w swojej głowie. "Na to wygląda" pomyślałam i uśmiechnęłam się do niej. Ona odwzajemniła mój uśmiech swoim, troche bledszym i smutnym.
- A więc, Katie, czemu leżałyście nieprzytomne na podłodze w klubie?- Ivo był bardzo zadowolony z siebie i jeszcze ten jego uśmieszek. Ale nie to doprowadzało mnie do szału. Co chwile spoglądał na moją siostre, co wcale  mi sie nie podobało.
- Nie twoja sprawa.- syknęłam i otoczyłam ramieniem Bethy. Zasmiał się, nawet ten "milszy" zachichotał, a przecież nie było z czego rżeć.
- Wszystko wskazuje, że moja. Jesteście na mojej łasce, bo widocznie nie macie ani domu, ani kasy, nawet dowodów.- przyszło mi do głowy spoliczkowanie go, ale przyspożyło by mi to troche nieprzyjemności. Poprostu miał racje, a ja mogłam mieć tylko nadzieje, że nie okaże się wielkim psycholem i nie zrobi nam krzywdy. Tego nam tylko brakowało. "Słuchaj, on ma racje..." Beth nie była strasznie szczęśliwa z tego powodu, czułam to. "No co ty nie powiesz..." ironia była moją tarczą, zasłoną przed strachem.
- No dobra, ale przecież nie chcemy takiej nie miłej atmosfery, tak? Może potrzebujecie jakiś ubrań, jesteście głodne?- przez chwile zapomniałam o Natanie, ale był łaskaw o sobie przypomnieć. Nie lubiłam już obu, ale jego przynajmniej dało się jakoś znieść.
- Jeżeli bylibyście łaskawi, chciałybyśmy wziąść prysznic.- no i znowu temu chamskiemu szczeniakowi zaświeciły niebezpiecznie oczy, tak samo jak się gapił na Eli.
- Chętnie damy zaprowadze.- powiedział i podszedł do drzwi. Otworzył je na oścież i czekał, na nas. Bethy wstała pierwsza, potem ja. W drzwiach wyprzedziłam ją i wyszłyśmy. Znalazłyśmy się w przytulnym salonie, użądzonym w miare dobrze. Potem poszłyśmy na góre i pierwsze drzwi na lewo. Dał nam ręcznik i dwie zdecydowanie za duże koszule. Prychnęłam gdy zamknął drzwi.
- Wiesz, mam przeczucie, że możemy im ufać.- Beth właśnie się rozebrała i już moczyła w wielkiej wannie. Przewróciłam oczami i weszłam pod prysznic. Ciepła woda rozjaśniła mi troche w głowie. Pozwoliłam jej spływać po ciele i na troche się wyłączyłam. Z błogiego stanu wybudziła mnie Eli.