środa, 1 maja 2013

Zdobycze

Anabelle
Obudziłam się w jakimś ciemnym pomieszczeniu. Pachniało wilgocią i stęchlizną, jakbym była pod ziemią. Tył głowy pulsował mi niemiłosiernie, ale dopiero po chwili poczułam straszny ból w czaszce. Próbowałam sobie przypomnieć co się stało, ale nie mogłam. Kiedy moje oczy wreszcie przyzwyczaiły się do mroku zobaczyłam, że jestem związana jakąś czerwoną, grubą liną. Siedziałam na podłodze, było mi zimno w zad. Zaczełam się kręcić i zauważyłam, że jestem przywiązana plecami do kogoś innego. Elizabeth! Chciałam krzyknąć, ale usta miałam zawiązane jakąś chustką. Rece i nogi skrępowane, normalnie pięknie. Dzięki światłu widziałam, że pasek od sandałków jest pęknięty. No świetnie, jedyne buty szlag wziął! Zaraz zaraz... światło! Pojedyńczy promyk światła przedzierał się przez szparkę pod drzwiami jakieś trzy metry nade mną. Czyli byłam w piwnicy, razem z nieprzytomną siostrą. Nagle zaczęły mi do głowy przychodzić okropne myśli. A jak porwał nas jakiś psychopata?! Albo gwałciciel! Albo psychopata gwałciciel!! Na kilka minut spanikowałam. Zaczęłam płakać, trzęsły mi się ręce. Co jeśli Eli już się nie obudzi? Ta myśl już całkiem mnie zdołowała. Przestałam płakać, zamknęłam się w sobie i słuchałam. Doszło wtedy do mnie, że słychać jakieś głosy. Przez ból głowy nie zwracałam na nie uwagi.
- No i co teraz z nimi zrobimy? Nie mogłeś je tam zostawić?- jeden głos był troche zirytowany, troche smutny. Był na pewno męski, dałabym sobie głowe uciąć.
- Jak to co?! Są ładne, szczególnie jedna z nich, cieszą oczy.  Będę je karmił, wyprowadzał.- drugi głos, również męski, był bardzo rozbawiony. Aż się zdenerwowałam.
- A gdzie je tak właściwie znalazłeś?- spytał pierwszy głos, totalnie zrezygnowany.
- Miałem właśnie iść, by znów podręczyć naszego kochanego niańkę, aż tu ja wchodze na zaplecze, jakaś dziwka mnie potrąca, wchodze do środka, potem do poczekalni, a tam te dwa aniołki leżą z rozbitymi głowami. Pomyślałem, że mogą być niebezpieczne, więc schowałem je do piwnicy. Normalnie to by sobie poleżały nawet u mnie w łóżku.- po wypowiedzi swojej, jakże inteligentnej, zasmiał się. Musze przyznać, że głos miał strasznie pociągający.
- Dobra, chodż, zabierzemy je stamtąd, trzeba je opatrzeć.- i ktoś otworzył drzwi. Udałam nadal nieprzytomną. jeden z nich wziął mnie na ręce, drugi wziął Eli. Byli, jak na porywaczy, bardzo delikatni. Wynieśli nas na górę, a potem do jakiegoś innego pokoju. Położyli nas na łóżku i zamkneli drzwi. Jeden rozwiązał mi usta, drugi mojej siostrze. Ostatecznie rozdzielili nas, ale nawet nie próbowali rozwiązać mi nóg i rąk.
- No i co teraz, bohaterze?- drugi głos był nadal rozbawiony. Wtedy usłyszałam jęk Beth.

Elizabeth
Otworzyłam oczy. Leżałam na miękkim łóżku, twarzą do ściany. Pokoik był mały, białe ściany raziły w oczy. Jęknęłam cicho, chcąc dotknąć ręką tyłu głowy, który bolał masakrycznie. Ale nie mogłam! Spojrzałam na swoje ręce i nogi, były zawiązane. Od razu pomyślałam, że ten gnom nas znalazł.
- Anabelle? Anabelle?!- powiedziałam. Mój głos był ochrypły, było mi sucho w gardło. Spróbowałam wstać, nie mogłam. Spróbowałam usiąść, udało się. Wrecz oniemiałam, widząc przed sobą dwóch meżczyzn. Jeden stał ze skrzyżowanymi na piersi rękami. Niebieski T-shirt opinał jego imponującą muskulature. Miał też na sobie zwykłe ginsy i buty. Drugi opierał sie o drzwi, też białe. Miał na twarzy złośliwy uśmieszek, rozpiętą koszule tak, że widziałam jego umięśnienie, czarne ginsy i buty. Patrzyłam się na nich przrażona. Coś poruszyło sie obok mnie, spojrzałam w prawo. Anabelle również była związana, ale jej  twarz wyrażała taką wielką złość, zupełnie przeciwną do mojego przerażenia. Patrzyłam na nią wielkimi oczami, a ona natomiast wpatrywała się wściekle w dwóch facetów przed nami.
- Żądam, byście natychmiast nas rozwiązali! Ja się, do jasnej cholery, na takie traktowanie nie zgadzam!- Anabelle krzyknęła pewna siebie, choć myśle, że tym razem żądziły nią emocje, albo o czymś nie wiem. Ten w koszuli prychnął.
- A jeśli księżniczki nie rozwiążemy, to co?- był również pewny siebie, miał coś w sobie z dupka, ja to czułam. Ten drugi facet popatrzył na niego wilkiem.
- Przepraszam za kolegę, jak widać nieokrzesany.- podszedł do Ani i rozwiązał jej ręce. Już się schylał by jej rozwiązać nogi, ale wręcz na niego warknęła. Zdziwiony cofnął się do wcześniejszego miejsca. Sama sobie rozwiązała nogi, a potem mnie ręce i moje nogi. Patrzyłam zszokowana to na niego, to na tego dupkowatego, to na siostre, cały czas wkurzoną.
- Gdzie jesteśmy, kim WY jesteście?!- spytała, cały czas patrząc na tego co ją rozwiązał.
- Wiesz, to wy jesteście na naszej łasce. To wy powinnyście się przedstawić pierwsze.- dupkowaty nadal się uśmiechał, bardzo, bardzo złośliwie. Spojrzałam mu w oczy, chyba płakałam, bo miałam mokre policzki. On też popatrzył mi się w oczy i przestał się uśmiechać. Bałam się, ręce i ogólnie wszystko mi drżało.
- Czego się tak lompisz?!- Ani skarciła szybko jego zachowanie. Przestał się na mnie patrzeć i znów uśmiechnął się złośliwie, patrząc na nią. Miał, szczerze powiem, dziwne oczy.
- A co cię to obchodzi?- kpił, to nie dobrze. Chyba zdenerwował też swojego znajomego.
- Możesz się grzecznie zamknąć?! Przepraszam. Ja nazywam się Natan Harey, a to Ivo Laqye.- przedstawił się Natan, dziwne imię.

Anabelle
- Ja jestem Kate, a to Naomi.- odpowiedziałam. Nie ufałam tym dwom typom, mogli być niebezpieczni, a ja musiałam zadbać o moją Bethy i siebie. Popatrzyłam na siostre, ona posłała mi pytające spojrzenie. "Wiem co rabię, słońce." pomyślałam, a Eli rozdziawiła usta. "Ty mi przesłałaś swoją myśl?" usłyszałam głos dziewczyny w swojej głowie. "Na to wygląda" pomyślałam i uśmiechnęłam się do niej. Ona odwzajemniła mój uśmiech swoim, troche bledszym i smutnym.
- A więc, Katie, czemu leżałyście nieprzytomne na podłodze w klubie?- Ivo był bardzo zadowolony z siebie i jeszcze ten jego uśmieszek. Ale nie to doprowadzało mnie do szału. Co chwile spoglądał na moją siostre, co wcale  mi sie nie podobało.
- Nie twoja sprawa.- syknęłam i otoczyłam ramieniem Bethy. Zasmiał się, nawet ten "milszy" zachichotał, a przecież nie było z czego rżeć.
- Wszystko wskazuje, że moja. Jesteście na mojej łasce, bo widocznie nie macie ani domu, ani kasy, nawet dowodów.- przyszło mi do głowy spoliczkowanie go, ale przyspożyło by mi to troche nieprzyjemności. Poprostu miał racje, a ja mogłam mieć tylko nadzieje, że nie okaże się wielkim psycholem i nie zrobi nam krzywdy. Tego nam tylko brakowało. "Słuchaj, on ma racje..." Beth nie była strasznie szczęśliwa z tego powodu, czułam to. "No co ty nie powiesz..." ironia była moją tarczą, zasłoną przed strachem.
- No dobra, ale przecież nie chcemy takiej nie miłej atmosfery, tak? Może potrzebujecie jakiś ubrań, jesteście głodne?- przez chwile zapomniałam o Natanie, ale był łaskaw o sobie przypomnieć. Nie lubiłam już obu, ale jego przynajmniej dało się jakoś znieść.
- Jeżeli bylibyście łaskawi, chciałybyśmy wziąść prysznic.- no i znowu temu chamskiemu szczeniakowi zaświeciły niebezpiecznie oczy, tak samo jak się gapił na Eli.
- Chętnie damy zaprowadze.- powiedział i podszedł do drzwi. Otworzył je na oścież i czekał, na nas. Bethy wstała pierwsza, potem ja. W drzwiach wyprzedziłam ją i wyszłyśmy. Znalazłyśmy się w przytulnym salonie, użądzonym w miare dobrze. Potem poszłyśmy na góre i pierwsze drzwi na lewo. Dał nam ręcznik i dwie zdecydowanie za duże koszule. Prychnęłam gdy zamknął drzwi.
- Wiesz, mam przeczucie, że możemy im ufać.- Beth właśnie się rozebrała i już moczyła w wielkiej wannie. Przewróciłam oczami i weszłam pod prysznic. Ciepła woda rozjaśniła mi troche w głowie. Pozwoliłam jej spływać po ciele i na troche się wyłączyłam. Z błogiego stanu wybudziła mnie Eli.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz